Miałem ostatnio okazję pracować nad niewielkim sklepem na platformie Woocommerce – od zainstalowania go, dodania produktów, certyfikatu SSL, tłumaczeń, aż po podpięcie płatności. Muszę przyznać, że Woocommerce mnie pozytywnie zaskoczył – jak na dodatek do platformy blogowej, potrafi całkiem wiele.
Dla tych, którzy mnie nie znają, przypomnę, że na co dzień pracuję nad dużymi sklepami opartymi na Magento. Przelotnie flirtowałem z Virtuemartem, Prestą i niektórymi rozwiązaniami SaaS-owymi. Woocommerce wykorzystywałem ostatni raz jakieś 6 lat temu, na potrzeby nowo powstającego sklepu odzieżowego. Od tego czasu nie widziałem go na oczy. Można więc powiedzieć, że analizuję go od nowa.
Wygodny panel administracyjny
Oczywiście na co dzień korzystam z WordPressa i tej platformy mogę bronić w nieskończoność – nic (łącznie z Wix-em), nie jest dla mnie tak intuicyjnym i prostym systemem, który robi dokładnie to o co go poprosisz.
Co więcej – Woocommerce, a w szczególności połączony z modułami typu page builder (np. https://wpbakery.com/), daje Ci możliwości zarządzania tym, co widzi Klient większe, niż jakikolwiek inny system, jaki znam. Warto jednak zwrócić uwagę, że systemy typu page builder często niepotrzebnie obciążają sklep.
W czym jednak tkwi sekret WordPressa? Panel administracyjny jest sensownie rozłożony i przyjemny (np. dopiero w ostatnich latach Drupal i Magento zainwestowały w to, jak wygląda ich panel administracyjny). To mega ważne, bo jako właściciel sklepu, będziesz spędzał tam długie godziny. Systemu można się też bardzo łatwo nauczyć, dzięki gęsto osadzonym ikonkom “?”, które tłumaczą, co robi dana funkcja, dostępnym tłumaczeniom na praktycznie wszystkie języki, a także licznym powiadomieniom, które przypominają nam, że coś należy zrobić.
Świetne jest też to, że ciężko w Woocommerce coś zgubić. Przykładowo, jeżeli stworzymy produkt, ale go nie zapiszemy i przejdziemy do innej zakładki, system sam zapisze szkic.
Okrojone funkcje
Muszę jednak przyznać, że jednym z powodów, że system jest tak przejrzysty, jest to, że ma po prostu mało funkcji.
Patrząc na to z perspektywy Magento: Jeżeli wzięlibyśmy 10 użytkowników i zobaczył, z jakich funkcji systemu korzystają, to pewnie każdy z nich korzystałby z 40–50% funkcji, na jakie pozwala Magento. Co więcej, między nimi wspólnych byłoby tylko 30% funkcji (np. dodawanie produktów, kategorii, etc.). Mam wrażenie, że Magento podchodzi do tematu w sposób: “Dajemy Wam rakietę, a Wy musicie zdecydować czy chcecie nią dotrzeć do pracy, czy na księżyc”. W przypadku Woocommerce to raczej podejście “Daję Ci samochód. Opony musisz kupić sam”.
Żeby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów:
- Nie ma w Woocommerce (poza modułami) reguł promocyjnych.
- Nie ma w Woocommerce (poza modułami) wielosklepowości.
- Nie ma w Woocommerce (poza modułami) Google Analytics.
- Nie ma w Woocommerce (poza modułami) żadnych integracji z płatnościami poza PayPalem (oczywiście są też płatność przy odbiorze czy przelew bankowy).
- Nie ma w Woocommerce (poza modułami) żadnych integracji z kurierami.
Jest tylko niezbędne minimum. Core sklepu. Możemy go dostosować do naszych wymagań. Czy to źle, czy dobrze? Zależy od potrzeb i naszych oczekiwań.
Obciążenie sklepu
Dzięki temu muszę przyznać, że sklep sam w sobie potrafi dobrze poradzić sobie z szybkością działania. W sklepie, który stawiałem (bez żadnych mechanizmów cache’owania), opartym o serwer kosztujący mnie 150 zł rocznie, osiągałem średnią prędkość ładowania strony ok. 2 sekund (najdłużej (ok. 3–4 sek.) ładowała się strona produktu, najkrócej (bo ok. 1 sek.) koszyk i kasa). Nie do wyobrażenia przy Magento.
Jak widać jednak po oficjalnej stronie Woocommerce, prezentowane sklepy są jednak raczej wolne i z masą drobnych błędów . Zakładam, że zależało im na pokazaniu największych marek, ale przejdźcie sobie przez pierwsze logotypy – wszystkie sklepy pozostawiają wiele do życzenia.
Podejrzewam więc, że szybkość działania Woocommerce jest odwrotnie proporcjonalna do liczby modułów, które się instaluje – a niestety będzie ich w standardowym sklepie potrzebnych wiele.
Magento oczywiście przesadziło w drugą stronę – tworząc ciężki system, który ma funkcje wykorzystywane przez 0,005% użytkowników, ale pomijając koszt serwerów – jest to przynajmniej skalowalne rozwiązanie (sam pracowałem przy sklepach, gdzie było ponad 650 000 produktów i kilka milionów użytkowników). Na Woocommerce raczej ciężko będzie to uzyskać.
Woocommerce – nadbudówka WordPressa
Tutaj jest właśnie największy problem z Woocommerce. Jest to nadbudówka. Jak dodawanie przyczepy do malucha. Zadziała, jeżeli niewiele do niej włożysz.
Woocommerce jest modułem, który instaluje się na wcześniej stworzonej instancji platformy do blogów. Jest dlatego idealnym rozwiązaniem dla blogerów, którzy chcą sprzedawać swoje kursy, szkół językowych, które chcą sprzedawać książki, czy artystów chcących dystrybuować swoją muzykę. Sytuacji, gdzie jest dużo treści i sklep jest dodatkiem do całości.
Niesie to jednak za sobą pewne ryzyko. Otóż produkt w Woocommerce jest de facto rodzajem posta. Tzn. ma te same elementy co artykuł, tylko zawiera jeszcze dodatkowe pola. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że nie ma to znaczenia, ale oznacza to, że cała architektura sklepu jest myślą, która powstała po fakcie – nie jest zoptymalizowana pod sprzedaż online. Może to powodować sporo problemów przy większej liczbie produktów.
Ile produktów może obsłużyć Woocommerce?
To chyba najbardziej popularne pytanie w internecie nt. tej platformy. No cóż, odpowiedź nie jest prosta. Wg samych autorów “nie ma ograniczeń”. Wszystko zależy od tego, jak mocny masz serwer i jak jest zoptymalizowany.
To jest jednak mocno naciągana opinia. Jest sporo case study, które pokazują, że można stworzyć sklep na Woocommerce z 10 000, a nawet 100 000 produktów. Przykładowo – tutaj znajdziecie historyjkę, jak bezproblemowo działa sklep z 50 000 produktów. Zwróćcie jednak uwagę, że:
- Jest to firma, która żyje z tworzenia modułów, szablonów i obsługi WordPressa – zależy im, żeby test wypadł dobrze.
- Testowany sklep dziwnym trafem nie ma obrazków, żadnych modyfikacji, pluginów, etc.
Ogólnie opinia panująca w internecie jest taka, że WordPress spokojnie poradzi sobie z 1000, 2500, może nawet 3000 produktów, ale powyżej tego zaczynają się schody i optymalizacja. Wszystko jednak zależy od tego, co poza samym WordPressem i Woocommerce siedzi w sklepie. Możesz opierać na tym nawet duży sklep, ale będzie wymagał zespołu programistów do podtrzymania.
Pytanie teraz, czy jest to wystarczająco produktów. Z jednej strony tak – 1000 obrazów albo zabawek, to całkiem spora baza. Z drugiej: z czasem liczba produktów (np. archiwalnych) zaczyna się rozrastać. Co więcej – jeżeli mamy warianty, to liczba naszych produktów drastycznie rośnie. Załóżmy, że mamy koszulkę w 3 kolorach i 5 rozmiarach. To w sumie 16 produktów (główny + 15 modelokolorów). W tym wypadku nasz sklep może więc mieć między tylko między 60–200 produktów, zanim zacznie mieć problemy z działaniem.
Szablony i moduły
Tutaj muszę przyznać, że jest świetnie. Żadna platforma się nie może równać z WordPressem, który obecnie ma prawie 55.000 modułów do zainstalowania w oficjalnym sklepie. Dla porównania: Magento ma ich tylko 4.500 (przypominam jednak, że wiele funkcji Magento ma już wbudowane).
Podobnie ma się sprawa z szablonami – na samym marketplace Themeforest, jest ich dwukrotnie więcej, niż do Magento.
Aktualizacje
Tu jest ciekawie. Sam WordPress aktualizuje system “na potęgę”. Średnio jest to jeden update na miesiąc, ale było kilka miesięcy, gdzie aktualizowali system 4-krotnie. Możesz powiedzieć “Super! Znaczy, że dbają o bezpieczeństwo i poprawianie swojego rozwiązania”. Racja. Gorzej, jeżeli korzystasz z obsługi developerskiej, bo jednak musiałeś trochę rozwinąć system. Albo, jeżeli opierasz swój sklep na kilkunastu / kilkudziesięciu modułach (a w przypadku WordPressa to bardzo prawdopodobne). Co wtedy? Każda aktualizacja to strach i godziny testów czy dalej wszystko działa.
Kiedy chcesz zaktualizować system, on powie Ci, które wtyczki będą tym faktem “dotknięte”. Gorzej, jeżeli dostaniesz taki komunikat:
Bezpieczeństwo platformy
No i trafiamy do kolejnego ważnego punktu. Prowadzenie sklepu niesie za sobą zagrożenie. Mamy tam dane Klientów, mamy tam zamówienia, wreszcie jest to nasze źródło zarobków. Utrata dostępu do sklepu jest ogromnym problemem. Dlatego systemy eCommerce-owe stawiają bezpieczeństwo na pierwszym miejscu (a przynajmniej powinny).
Mam tutaj dwie wiadomości: Dobrą i złą.
Dobra jest taka, że sam core platformy WordPress i Woocommerce jest raczej dobrze zabezpieczony. Jest to najpopularniejsza platforma CMS na świecie, więc zbierają informacje z całego świata o tym, jak zabezpieczyć swój system.
Niestety jest to też Najpopularniejsza. Platforma. CMS. Na. Świecie. Codziennie są więc tysiące, jeżeli nie dziesiątki tysięcy osób, które próbują się włamać i znaleźć kolejną lukę w systemie. Co ciekawe nie sam system jest problemem, ale hosting, moduły i szablony. System oczywiście też nie grzeszy doskonałością – np. podejrzewam, że 99,9% stron na wordpressie ma ten sam adres panelu administracyjnego. Przynajmniej jest ograniczenie, jeżeli chodzi o próby logowania.
Hosting
Umówmy się – jest jakiś powód, dla którego hosting Microsoft Azure kosztuje ok. 30% więcej niż ich konkurencja. Jeżeli szukasz taniego hostingu, to musisz się liczyć z faktem, że wynika on też z pewnych kompromisów. Sprzętowych, dostępnościowych czy bezpieczeństwa. Np. dzisiaj dowiedziałem się, że serwerownia, którą chciałem Wam polecić, jako firmę z wybitną obsługą Klienta, kilka lat temu stosowała praktyki Black-Hat SEO, które mogły bardzo negatywnie wpłynąć na strony ich Klientów. Duże firmy raczej nie mogą sobie pozwolić na takie działania.
Moduły i szablony
Podobnie moduły i szablony. Piszą je ludzie. Ludzie, którzy mogą, ale nie muszą być dobrze wyszkoleni, zaznajomieni z wymaganiami dot. bezpieczeństwa, etc. Wreszcie firmy, które żyją z modułów, chcą wypuścić ich, jak najwięcej – nie będą tracić cennego czasu developerów na jakieś tam bezpieczeństwo. Im więcej modułów zainstalujesz w swoim systemie, tym większa szansa na atak.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej na temat przyczyn ataków i tego, jak zabezpieczyć Wasz system, to polecam ten artykuł.
Podsumowanie
Mam wrażenie, że trochę skupiłem się na negatywach w tym artykule, a wcale nie na tym mi zależało. Jeżeli otwierasz pierwszy sklep i nie planujesz mieć tam wielu produktów, to Woocommerce jest jak najbardziej dla Ciebie.
Samodzielnie byłem w stanie rozstawić sklep, skonfigurować go, dodać produkty wirtualne, zainstalować płatności i nawet (nie bez problemów) zaktualizować tłumaczenia w sklepie. Zajęło mi to w sumie pewnie 6–8 godzin, a sklep jest gotowy do działania. Potrzebowałem jedynie drobnej pomocy przy włączeniu SSL’a na serwerze i poszukania alternatywnych rozwiązań dot. tłumaczeń sklepu (pierwsze dwa nie zadziałały w moim przypadku – tłumaczenia były w kilku miejscach). Uważam, że fakt, że poradziłem sobie z tym sam, bez żadnej pomocy programisty, jest ogromnie istotny.
Mogę teraz kilkoma kliknięciami dodać kolejne produkty, zainstalować kolejne moduły, np. dodające rabaty, zmieniające wygląd koszyka, strony potwierdzenia zamówienia albo dodające płatności cykliczne. Jeżeli zależy Ci na tanim, bezobsługowym sklepie – to jest dobry strzał.
–
Jeżeli chcesz mieć większy biznes, potrzebujesz dostosować go do swoich potrzeb, chcesz go modyfikować i rozwijać z czasem – być może lepszym rozwiązaniem będzie inna platforma, ale zdecydowanie WordPress + Woocommerce polecam na początek, albo do sklepów z małym asortymentem.